poniedziałek, 23 listopada 2015

My hair.

Siema siema siema...! Dziś przychodzę do was z postem o moich włosach. Nie będę się długo rozpisywać, ponieważ każda z nas ma swoje sposoby na utrzymanie włosów w dobrej kondycji. Ja sama mam swoje sprawdzone preparaty i raczej nie lubię zmieniać kosmetyków.
A więc zaczynamy :*
Na wstępie mówię, że moje włosy nie są w idealnym stanie. Końcówki są popalone od częstego prostowania. Są również rozdwojone. Gdybym nie posiadała zniszczonych końcówek moje włosy były by naprawdę długie. Niedawno na mojej głowie zagościło ombre. Zrobiłam to dlatego, ponieważ bardzo spodobało mi się to na włosach pewnej blogerki. Do teraz twierdzę, że to był świetny pomysł i gdybym miała cofnąć czas, zrobiłabym to ponownie. Przed wizytą u fryzjera wyczytałam na jakiejś stronce internetowej, ze ''OMBRE'' schodzi z podium i staje się nie modne. Troszkę się przeraziłam, ale zaplanowałam ten krok i chciałam dojść do celu. Do tej pory nie miałam złego zdania o moich włosach i raczej większości sie podobało. Monika :)

PIELĘGNACJA :)




Zanim umyję włosy, dokładnie je rozczesuje. Włosy płukam letnią wodą. Następnie na rękę nakładam szampon z Garniera ''Fructis'' do włosów przetłuszczających się i delikatnie wcieram. Przy tym próbuję skupić się na masażu skóry głowy, który pobudza krążenie. Po nim czuję się zrelaksowana. Musicie spróbować...! Spłukuję szampon i suszę włosy ręcznikiem. Następnie nakładam odżywkę na dolną partię włosów z Joanny z makiem i bawełną do włosów farbowanych, która prześlicznie pachnie, a na czubek głowy odżywkę z Ziaji , która nadaje włosom intensywną świeżość. Ten preparat bardzo polecam osobom, którym włosy bardzo szybko się przetłuszczają. I tak trzymam ok. 4-5 min. Po czym spłukuję letnią wodą. Co drugi dzień używam innego szamponu jest to ''L'OREAL PARIS ELSEVE COLOR-VIVE'' oraz takiej samej odżywki do włosów farbowanych. Po użyciu tych dwóch produktów czuję, że moje włosy zwiększają objętość i są pełne blasku. 


Czeszę szczotką.

 Następnie suszę, staram się to robić z góry na dół, aby włosy się nie puszyły.

piątek, 20 listopada 2015

Magiczny Sandomierz

Witajcie kochani, w ostatni weekend wraz z moim Michałem wybrałam się do rodziców i  mojej siostry Moni. Ahhh do tej pory mam w myślach i ustach smak pysznej szarlotki mojej mamusi. W sobotę postanowiliśmy pospacerować trochę po starówce Sandomierza, przy okazji udało nam się zrobić kilka zdjęć. Sandomierz to na prawdę cudowne i magiczne miasto! Pewnie wiele z was kojarzy go z filmem ,,Ojciec Mateusz” . Faktycznie przy odrobinie szczęścia można zobaczyć Pana Artura Żmijewskiego śmigającego przez rynek na swym szybkim rowerze. Urodziłam się w tym pięknym mieście i zawsze będę wracać do niego z sentymentem. Jeśli nadarzy wam się okazja być w tym mieście koniecznie pospacerujcie po starówce do której prowadzi gotycka Brama Opatowska. Na starówce znajduje się okazały renesansowy ratusz, nieopodal ratusza możecie zobaczyc i zwiedzić piekną Bazylikę katedralną pw. Narodzenia Najświętszej Maryii Panny z IV w.. Idąc w kierunku Wisły po prawej stronie stoi niesamowity zamek wzniesiony przez Kazimierza Wielkiego, zamek to dawna siedziba królów i książąt Polski, obecnie jest tam muzem. Duże wrażenie robi także bulwar nad Wisłą, który został niedawno odnowiony. Także zapraszam do tego urokliwego miasta !!! Asia :)

Fot. Michał :)














niedziela, 15 listopada 2015

Szpinakowe naleśniki

Kochani dziś chciałam podzielić się z wami przepisem na pyszne szpinakowe naleśniki. Wyglądają ciekawie i dobrze smakują. Jeśli lubicie szpinak - to zachęcam do zrobienia takich właśnie naleśników. A :)


Ciasto:
1 szklanka mleka
1 szklanka wody (najlepiej gazowanej)
3 jajka
1,8 szklanki mąki
100 g szpinaku
1 łyżka oleju
szczypta soli
poł łyżeczki sody oczyszczonej


1. W wysokim naczyniu blendujemy mleko z liśćmi szpinaku.

2. Następnie dodajemy wodę i niewielkimi ilościami wsypujemy mąkę - blendujemy.

3. Do tak przygotowanego ciasta dodajemy jajka, olej, sól, sodę - blendujemy.


Przygotowanie :


Naleśnik umieszczamy na tależu, kładziemy na nim listki rukoli, kiełki brokuł, prażony słonecznik oraz ser feta pokrojony w drobną kostkę, następnie formujemy z naleśnika trójkąt.






środa, 11 listopada 2015

Forest

Witam. Mamy listopad...z drzew opadły już liście. Ale niedzielna popołudniowa pogoda była tak cudowna, że musiałam wybrać się gdzieś i pospacerować. Ubrałam się dosyć cienko i taka stylizacja wystarczyła mi w 100 %. Chyba nikt nie spodziewał się cieplego dnia w tak ponurym miesiącu. Sama pośpieszyłam się z kupnem kurtki zimowej, która wisi teraz bezczynnie w szafie. Myślę, że koszula w kratkę (Cropp) najbardziej pasuje do jesiennego klimatu, założyłam ją pod szary kardigan. Dobrałam do tego zestawu ulubione leginsy i białe trampki (House). Moim nowym nabytkiem jest granatwa torba. Muszę przyznać, że pierwszy raz jestem w tym roku w lesie i barwy jesienne nadal go zdobią. M:)










piątek, 6 listopada 2015

Books

Witajcie moi drodzy, dziś spieszę do was z wrażeniami po przeczytaniu dwóch książek. Na jedną natchnełam sie całkiem przypadkowo. Czytając kiedyś jej fragment w internecie, stwierdziłam, że natychmiast muszę ją zdobyć i przeczytać, znalazłam w sieci e-booka. Książka nosi tytuł „Zaczkaj na mnie”, napisała ją wspaniała Jennifer Lynn. Druga książka trafiła do mnie w urodziny i była jednym z prezentów od mojego wspaniałego faceta. Nosi tytuł „Przypadki Callie i Kaydena” autorem jest Jessica Sorensen. ,,Zaczekaj na mnie” przeczytałam jednym tchem, autorka niesamowitym sposobem wciągnełą mnie w świat Avery, która jest głównym bohaterem tej książki. Lynn w taki sposób opisuje każde zdarzenie, każdą emocję odczuwaną przez Avery, iż wydaje nam się że sami uczestniczymy w zdarzeniach o których mowa w książce. Książka Przypadki ,,Callie i Kaydena” na początku czytania szczególnie mnie nie zachwyciła, dopiero ostatnie 60 stron sprawiło, że mam wielkie pragnienie pochłonięcia całego dorobku literackiego J. Lynn. Okazało się, że Avery i Callie łączy ta sama tajemnica, ten sam sekret którego tak bardzo nie chcą wyjawić światu. Obie bohaterki mają przyjaciela o tej samej orientacji seksualnej, są w tym samym wieku oraz zakochują sie szczerze i bezgranicznie. Po zakończeniu książki ,,Przypadki Callie i Kaydena” czułam wielki niedosyt bo zakończyła się w bardzo nieprzewidywalny sposób. Teraz zaczynam czytać ,,Alibi na szczeście” mam nadzieje, że książka będzie równie wspaniała jak jej tytuł. A :)